(By przejść do bloga, kliknij w obrazek)
[To opowiadanie jest nadal dostępne dzięki pracy Spisu oraz Czytelników, którzy okazali swoje wsparcie]
FRAGMENT:
Przystanął. Doskonale zdawał sobie
sprawę o co jej chodziło. Widział, że coś między nimi zaczyna się walić. Coraz
mniej czasu mógł jej poświecić a ona znów wpadała w tą przeklętą otchłań
rozpaczy. Znów zdarzały się dni, w których chodziła smutna i bez życia. A były
już momenty, że nawet przez dwa miesiące uśmiech gościł na jej ślicznej buzi
bez przerwy. Po raz kolejny nie mógł przepić się przez ten przeklęty mur, jaki
stawiała na swojej drodze.
A tak bardzo tego chciał…
– Kathy! Poczekaj! – krzyknął za nią.
Zatrzymała się, lecz prócz tego nie wykonała już żadnego innego ruchu. Nawet
nie odwróciła się w jego stronę. Podszedł do niej i przytulił
– Przepraszam – powiedziała i lekko przygryzła
dolną wargę.
Czuła się głupio. W końcu ostatnio
z byle powodu czepiała się go strasznie. Czasem wszczynała też straszne
awantury.
Choć czymże by była miłość bez odrobiny
kłótni?
– Nie przepraszaj. Nie musisz. Lepiej powiedz
mi, co się dzieje. Ostatnio znów… Znów stawiasz między nami tą barierę,
niewidzialny mur. Skryłaś się w sobie. Coraz mniej mi o sobie mówisz. Nie
rozmawiamy już tak, jak to robiliśmy kiedyś.
– Ja… Ja już sama nie wiem. Czuję się tak
samo, jak po rozwodzie moich rodziców. Tak, jakbym znów miała kogoś stracić.
– Przecież nikogo nie straciłaś. Twoi bliscy
żyją. A to, że twoi rodzice nie są już razem to przecież nie koniec świata.
– Ja… Ja to wiem. Tylko, że to odczucie bierze
się tak samo z siebie. Gdy rozstali się to ja to rozumiałam. W końcu to lepsze,
niż bycie ze sobą na przymus. Tylko i wyłącznie ze względu na dzieci. Ale wtedy
przeczuwałam, że z tata będę widywała się już coraz rzadziej. I tak jest. A
teraz tak samo jest z tobą. Boję się ciebie stracić. A to wszystko do tego
zmierza. I czuję, że jest nieuniknione – wyznała a po jej bladym policzku
potoczyła się jedna, mała samotna łza.
autorka: Kathy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz